Nasze koty w Siekiernie i w Leśnej – Światowy Dzień Kota

Kot na leadOd 2006 roku obchodzimy 17 lutego w Polsce Światowy Dzień Kota. Koty to sympatyczne zwierzęta, towarzyszące człowiekowi od kilku tysięcy lat. W starożytnym Egipcie były otoczone czcią, uznawane za święte. Utożsamiano je z boginią Bastet, którą przedstawiano jako kota lub kobietę z głową kota.

Bastet była boginią miłości, radości, muzyki, tańca, domowego ogniska, płodności. Stanowiła uosobienie dobroci i ochrony. Zabicie kota groziło surową karą. Po śmierci kota opiekunowie golili sobie brwi, a następnie balsamowali zwłoki. Do dnia obecnego zachowały się kocie nekropolie, na których pochowano tysiące kotów. Kocie mumie znajdują się w muzeach całego świata.

W Europie koty cenione były za swoją użyteczność. Przede wszystkim strzegły przed gryzoniami żywność magazynowaną przez ludzi w czasach pokoju i wojny. Obecnie mieszkają w naszych domach, zagrodach; coraz więcej jest ich w instytucjach, gdzie pracują „na etacie”. Koty roztaczają specyficzną aurę wyciszenia. Modna staje się felinoterapia i mruczący kot na kolanach już nikogo nie dziwi.

Z przyjemnością wspominamy wydarzenia, w których brały udział nasze koty. Myślimy o nich z uśmiechem, gdy po różnych perypetiach wracają do domu.

Z ostatnich przygód naszego Cacusia pamiętam tę, kiedy w niedzielny zimowy ranek obudził nas harmider na werandzie. Zaniepokojona wstałam, a tam trzy wielkie psy zajmowały się miejscem schronienia Cacusia. Wypłoszone popędziły w pola, ale kota nie było. Miałam nadzieję, że zdążył umknąć. Po kilkugodzinnych nawoływaniach i penetrowaniu różnych zakamarków ogrodu zerknęłam na wysoką sosnę przy płocie. Na samym wierzchołku kuleczka – to mój Cacuś dygotał wystraszony psim atakiem. Po uporczywych namowach zszedł.

Pewnego dnia zauważyłam za uchem Cacusia duże zgrubienie. Po lekturze internetowej przewidywałam najgorsze. Pani weterynarz, tłumacząc ten objaw, przedstawiła mi całą historię, której efektem była niepokojąca zmiana. Wskazując strupki na szyi mówiła: te mniejsze to ślady pazurów, a te dwa większe to pozostałości po kocich zębach. Jakiś kot drapieżca skoczył na Cacusia i tak go poranił. Wdała się infekcja i stąd zgrubienie. Cacuś dostał kosztowny antybiotyk i za kilka dni gula z ropą pękła.

U moich przyjaciół w Leśnej jest kot noszący imię Titinka. Naprzód byłam przekonana, że to kocica, ale okazało się, że Titinka jest rodzaju męskiego. Czyli powinien być Titinek, chociaż mam wątpliwości, bo to chyba indiańskie miano. W obecnych czasach może to nie ma znaczenia i mój kot powinien nazywać się Cacusia. Zresztą to dywagacje na inną okazję.

Titinka ma już dziesięć lat i jest poważnym kotem. Miał wiele różnych przygód, a z nim jego właściciele. Kiedyś musieli przedłużyć urlop o kilka dni. Wybrali się na wakacje z Titinką, a ten zrobił sobie trzydniową wycieczkę; w końcu pojawił się.

Titinka też przechodził ciężkie choroby, ale wychodził z nich szczęśliwie dzięki staraniom swoich opiekunów. Myślę, że to czuje i wraca zawsze z ufnością do domu, siadając na parapecie okna i stukając łapą. Wie, że czekają na niego kocie smakołyki i ciepły piec. Zajmuje miejsce w fotelu i zwinięty w kłębek śni epizody swojego życia.

Obserwacje tych puchatych stworzeń są natchnieniem do różnych przemyśleń, uczą tolerancji. Kochajmy je więc i chrońmy, to nasi przyjaciele.

Urszula Oettingen

Fot. Józef Bąkowski, Maria Cedro-Bąkowska, Urszula Oettingen